Objęłam spojrzeniem świat dziecka 

Wydawnictwo Wriart, 
Publikacja okolicznościowa z okazji Roku Janusza Korczaka dla 
Stałego Przedstawicielstwa RP przy Biurze ONZ w Genewie 
Ilustracje i opracowanie graficzne Joanna Hrk 
Wydanie czterojęzyczne, albumowe, 
Warszawa 2012 

Wybrane wiersze

Dzieci Starego Doktora

Skazano WAS na zagładę. 
………………………….. 
Miast DZIECIOM życie ratować, 
Ty, uczyłeś je jak odejść z godnością, 
bez lęku, DOKTORZE. 

Szły czwórkami 
w stronę PRZEZNACZENIA. 
W schodzonych trzewikach. 
W znoszonych ubraniach. 
 Każde z ulubioną zabawką w ręce. 
 
Ot, jak z sierocińca DZIECI. 

Jeden z chłopców niósł flagę. 
Drugi grał na skrzypeczkach. 

Ty z Nimi jak zawsze, jak co dzień. 
Sercem w stronę każdego DZIECKA. 

Drogi WAM nikt nie zagrodził. 

W niebo ulatywały odgłosy kroków. 
Po ziemi wlokły się jak chałaty 
smugi cienia.  
Świat moich dziecięcych rówieśników

Nie był to bajkowy domek z piernika, 
z cukierkowym płotkiem, 

lecz barak…. 
ogrodzony kolczastym drutem, 

wokół którego zadeptano stokrotki, 
zagłuszono ptasią nutę. 

Z bajki w świat ten przeniesiono 
piec ten tylko baby Jagi, 
z głębokim paleniskiem, 
do którego z rusztu opadała 
gasnącymi iskrami dziecięcego życia 
                             wypalona żagiew. 
Pomniki

Nie przed jednym pomnikiem 
składałam biało-czerwone róże. 

Nie przed jednym pomnikiem 
klęczałam w łez kałuży. 

Lecz tylko przed tym pomniczkiem, 
w którym zmieniła się w anioła 
granitowa skała, 
spłonęła kartka, 

na której miast kołysanki 
tren pisałam. 
Dzieciństwo

BAJKA 
Z kolorowymi obrazkami. 
Chwila w siedmiomilowych butach. 
W kapturku krasnoludka. 

PAMIĘTNIK 
Z czerwonym serduszkiem. 
W pożółkłych kartkach- 
                  niezabudka. 

MOTYL POEZJI 
Co musnął skrzydłem rąbka 
różanego płatka, 
niepomny, że KSIĘGA ŻYCIA- 
to proza 
w twardych szarych okładkach.  
Świat Dziecka

Objęłam spojrzeniem świat dziecka, 
co z daleka wyglądał 
jak kolorowa piłeczka. 
Świat dorosłych przy tym świecie 
stał jak wiatrak stary, 
co miast mąkę mleć, 
o mące wciąż terkotał. 
 
A poeta, co z nim walczył… 
                          szablą pióra, 
przypominał obłędnego 
Don Kichota 
Dzielenie Ślepowronie

Dzieciom matki - Ziemi 
zupę z kotła nalewa kucharka, 
z patelniami na oczach. 
 
Stąd i ta nierówna chochli jej miarka. 
Stąd to dzielenie ślepowronie: 
jednemu dziecku z talerza się przelewa, 
a drugie resztki zjada po nim. 

A po takim obiedzie, 
niepotrzebna już do naczyń zmywarka. 

Bo te najgłodniejsze dzieci wyliżą talerze. 
I pazurami wydrapią dno garnka. 
Dzieci Słońca 

Szkielety powleczone czarną skórą- 
przecinają żeberka. 
Tylko te w nich czarne lusterka oczu 
życiem jeszcze migocą. 

Z brzuszkami wydętymi powietrzem, 
jak te ich plemienne bębenki, 
na których piszczelami ręki 
wybijają rytmy Afryki. 

Rytmy muzyki głodu. 

Czasem tylko rytmy te zakłóca 
sygnał karetki z czerwonym krzyżem, załadowanej chlebem, 
torebkami z ryżem, 
i butelkami z wodą… 

By tę agonię głodu przedłużyć. 

I tak na naszych oczach 
usychają z dnia na dzień afrykańskie dzieci. 

Czarne róże w świata bukiecie.  
Temat zastępczy

Na międzynarodowej konferencji, 
dyskutowano zażarcie na temat 
dzieci trzeciego świata: 

- co 5 sekund dziecko umiera z głodu. 
Grabarze nie nadążają wykopać dołów. 

Statystyki o pomstę wołają…. 
 
A nazajutrz, 
temat ten w światowej prasie 
przyćmiła czarna plamka, 
którą wypatrzył dziennikarz 
na białym kołnierzyku 
u jednego dyskutanta. 
Dziecko niczyje

Wiem, że masz matkę, lecz tak daleką, 
 że obraz jej twarzy już ci się zmącił. 
A choć ma ona serce jak dworzec - 

Ty masz w nim tylko chłodny kącik. 

Wiem, że masz ojca, choć nie przy sobie, 
bo raz jest w dołku, raz w siódmym niebie. 
Świat mu się w głowie całkiem pokręcił. 
Nie ma w nim miejsca dla ciebie. 

Krzyknij poetko: - TO NASZE DZIECKO! 
Ono wszak wśród nas żyje. 
Bo coraz więcej jest takich dzieci, 
o których się mówi 
                    NICZYJE! 
I ty, mój, wnuku, 
dojrzyj to dziecko, 
w tym tuneliku bez świateł… 
Zapal mu świeczkę 
i podaj rękę. 

 Stań mu się bratem.  
Szukam rodziców

- SZUKAM RODZICÓW! - krzyczą plakaty. 
A pod tym krzykiem – DZIECKO. 
Takie jak każde. 

W oczach ma tylko łzy tak ogromne, 
jak te spadające z nieba gwiazdy. 

Gdy krzyk ten słyszę. 
Gdy patrzę na to DZIECKO. 
Łza atramentu z pióra mi kapie… 
Wąziutkimi stróżkami liter 
ból mój rozlewa się na papier.  
Spotkanie w drodze

Minęłam w drodze dziewczynkę, 
jakby mi znaną z widzenia. 
Bez słowa na dzień dobry. 
Bez słowa na do widzenia. 

Gdy obejrzałam się za nią, 
zachwycona jej długim warkoczem, 
ona też obejrzała się za mną... 

Spotkały się więc nasze oczy. 

– Gdzie byłaś dotąd, mamo? 
– Poznaję cię po głosie, córeczko. 
– W oczach mi byłaś tylko plamą... 

– Gdzie byłam dotąd? 
– spytałaś mnie przed chwileczką. 

Patrzyłam w niebieskie obłoki. 
A ty... w ziemię, jak w sierocej chorobie. 
Stąd oczy nasze rzadko się spotykały, 
                         choć byłyśmy przy sobie.  
W Bidulu

W oknie wypatrzył tę brzozę 
i od razu opuścił go smętek. 

Bo choć siwa 
i krzywa 
ona w tym bidulu jedyna 
serce miała dla niego. 

Nic to, że w wycięte korze.  
Laurka dla mamy

Chciałbym zobaczyć cię, Mamo. 
Choć raz jeszcze z Tobą się spotkać. 
Ale wiem, że z pokoju tego na strychu 
już nie zejdziesz do mnie 
                               po schodkach. 
A choć tego pustego pokoju nie lubię, 
w Dniu Matki wszedłem do niego z laurką. 
Ty uśmiechałaś się do mnie już w progu, 
ze zdjęcia co stoi na biurku. 

Lżej mi się wtedy zrobiło w duszy. 
I z serca odeszły skurcze. 
A w tych murach co przesiąkły lekarstwami,  zapachniały twoimi perfumami 
te kwiaty w laurce.   
Kłótnia

Do oczu skaczą sobie nerwy. 
Języki chlaszczą się po twarzach. 
Jedna pięść drugiej wygraża pięścią
i krzyczy: - Ja ci pokażę! 

Aż wreszcie rozum się obudził, 
gdy złość go walnęła w głowę stłuczką. 
I tupnął nogą:- 
Dość tej kłótni! 
Porozmawiajmy z sobą po ludzku. 

Czy nie słyszycie, 
jak to dziecięce serduszko 
w piersiowej klatce 
od ściany do ściany się odbija 
i trzęsie, jak groch w kołatce? 
Mały żebrak

Stał przed sklepem chłopiec 
w ciemnych okularach, z białą laseczką 
i co chwilę potrząsał 
bezdźwięczną skarboneczką. 

-Niewidomego udajesz, łobuzie! 
A mamie portfel puchnie po poduchą- 
krzyknął mu w oczy ochroniarz, 

i wyprowadził malca przed bramę za ucho. 

-A gdzie twoja mama?- spytałam.  
-Sprząta!- odpowiedział, 
ściskając patyk na biało pomalowany. 

Gdy zdjął okulary… 
wzrok mój poraził 
niebieski błysk jego oczu…. szklanych.
Jasiowe marzenie

Rodzice Jasia pracują w kółko: 
w świątek, piątek i niedziele…. 

By Jaś miał wszystko, czego zapragnie. 
To, czego oni w dzieciństwie nie mieli. 

Obiady w szkole, 
markowe ciuchy, 
telefon komórkowy 
i obowiązkowo … 
                       komputer. 

A gdy już myśleli, 
że Jaś nie ma marzeń, 
Jaś krzyknął:- Kupcie mi misia! 
Misiaczka!- szepnął czulej. 

Abym miał wreszcie z kim porozmawiać. 
Do kogo się przytulić.  
Zapracowani Rodzice

Budzi się - rodzice już w pracy. 
Zasypia - rodzice jeszcze w pracy. 

Zostawiają mu tylko na stole kasę. 

W niedzielę dopiero przypominają sobie, 
że mają syna. 
Robią wtedy wielkie oczy. 
Dziwią się, że tak szybko urósł. 

I pytają. 
do której chodzi już klasy? 
Spotkanie rodzinne

Na setne babci urodziny- 
zjechała cała saga rodziny. 

A tak ten czas nam serca schłodził, 
tak kilometraż nas rozgrodził, 
że byliśmy dla siebie… 
                                  jak OBCY. 

Nie znały się dziewczęta. 
Nie znali się chłopcy. 

Stąd i tak sztywno wśród nas było. 
Słowo ze słowem się nie kleiło. 

A i od starszych w stronę młodych, 
powiało jakimś dziwnych chłodem… 

- To ludzie z lodu!- pomyślałam. 
Nic, prócz korzenia nas nie łączy. 

Rozmroź ich, babciu, bo ty jedna 
dla nas wszystkich serce masz gorące.  
Dziewczynka w okularach

Twoje oczy- 
to nie zwierciadełka krzywe. 
W nich wszystkie kształty i kolory- 
są prawdziwe. 

Albo i piękniejszą krasę mają czasem. 
 
Bo ty nie patrzysz przez te szkiełka 
oprawione w ramki co w twojej twarzy. 

Ty patrzysz na świat oczami serca. 
A ono ma w oczach - kolorowe witraże.  
Biedronka

-Jeśli przez nieuwagę rozdepczesz biedronkę – 
mówi babcia do mnie, 
nie mów, że to takie NIC, 

co to w źrenicy łez nie miało 
ni w żyłach krwi; 
że życie ledwie co się tliło w tej iskierce. 

Pochyl się nad nią i zapłacz, 
by nim dorośniesz 
w kamień nie stwardniało ci serce. 
Czerwone serduszko

Nie musisz, synu, serduszka tego 
przyklejać sobie na czoło, 
gdy grosz wrzucasz do skarbonki 
i obnosić się z nim naokoło. 

Bo wszystkim tak samo z nim do twarzy. 

Przyklej go do albumu, 
gdy po kweście wrócisz do domu. 
Abyś kiedyś mógł policzyć ile razy 
chore dziecko wyciągało do ciebie rękę- 
                                  prosząc o pomoc. 
Rysunek dziecka

- Narysowałem ci, mamo, ludzika. 
Prawdziwego. 
Nie Robocika. 

Ma on głowę, tułów, nogi i ręce. 
Bo nic mi do głowy nie przyszło więcej. 

Co mam jeszcze dorysować, 
aby ten ludzik był już cały? 

-Dorysuj mu SERCE. 

Tam , gdzie to w piersi jego 
miejsce białe.  
Malarska wystawa

Na wystawie pod nazwą: DOM MOICH MARZEŃ – 
wszyscy, bez wyjątku, 
zawiesić mogli swoje obrazy. 

Stąd naliczyłam ich tysiące. 

Lecz tylko jeden z nich, 
zwiedzający okrzyknęli arcydziełem. 

Było to SERCE z czerwonych cegiełek, 
na szarym papierze, 
utrwalone w palecie. 

                             Z podpisem w rogu: 
                Dom dla bezdomnych DZIECI 
Obraz z ziarnkiem żyta

Na stole ziarnko żyta 
A pod nim napis: 
                     DOSTATEK. 
To obraz młodego malarza, 
który mógł wstrząsnąć światem. 

Ale nie wstrząsnął. 
Bo nie zakwalifikował się nawet 
na powiatowa wystawę. 

- To kpina!- powiedział krytyk.
Ziarenkiem żyta, 
żaden człowiek na świecie 
nie naje się do syta. 

I z tej to przyczyny, 
obraz ten odrzucił od razu, 
choć, było to jedyne ziarnko w plewie 
ocenianych obrazów.  
Nieuskrzydleni 

Iluż to JANKÓW MUZYKANTÓW 
nie uskrzydliła muzyka… 
Bo wietrzyk czasu porywał dźwięki 
te, spod ich smyka. 

Iluż to ANTKÓW 
nie uleciało powyżej swojej głowy… 
Bo wiatr im w oczy dmuchał, 
nie w skrzydła 
 te, wiatrakowe. 

Ile to źrebiąt pegazowych 
do dziś nie zarżało w chmurach.. 
Bo wiatr im podciął kruche skrzydełka. 
Do pierzyn zeskubał pióra. 

Ile… 

Tyle , że powstał tam, hen na Parnasie, 
ogród talentów –samosiejek. 
Muzy je łzami podlewają 
wiatr w oczy już im tam … 
                               nie wieje.  
Czym byłaby Ziemia?

-Czym Ziemia byłaby bez SŁOŃCA, 
bez blasku dziecięcych oczu: 
martwą grudą planety, 
polarną nocą? 

- Czym Ziemia byłaby bez SŁOŃCA, 
bez ciepła dziecięcego uśmiechu: 
śnieżną kulą, 
A ty, soplem lodu pod kosmiczna strzechą,                                                    CZŁOWIEKU? 

-A może ziarnikiem piasku byłaby ona, 
ocalonym pod DZIECKA powieką? 
Pasek Matki-Ziemi

Chciałam opasać Matkę-Ziemię. 
Lecz stwierdziłam ze smutkiem, 
że ramiona mam za kruche, za krótkie. 
Zawołałam: - Ludzie pomóżcie! 
                  Poszczepiajmy ręce jak kawałki tęczy, 
                       Razem nam się uda. 
 
Lecz była to złuda. 

Czarni, żółci i biali- 
niechętnie sobie ręce podawali. 

Zwaśnił ich kolor skóry, 
więc odgrodzili się od siebie… murem. 

Gdy dorośli odeszli, 
przybiegły dzieci z ich krajów… 
i poszczepiały swoje serca. 

Bo wszystkie serca ten sam kolor mają 
Jeśli chcesz….

Jeśli chcesz, to pójdę z tobą na kraj świata. 
W każdym dziecku tam spotkasz 
siostrę albo brata. 

A choć każdy na tym świecie 
swoim językiem włada- 
dziecko z dzieckiem 
zawsze sercem się dogada. 

Albo i list napisz…. Lecz szybko… Nie zwlekaj, 
bo na list ten od ciebie, 
zawsze ktoś tam czeka. 

I sercem go napisz, 
wszak w każdej pogodzie 
list z serca do serca 
ekspresem dochodzi.  
Dzieło życia Starego Doktora

Niedokończone…. 
Spalone. 

Zajrzyj do popielnika. 

W nim…. ZŁOTA MYŚL, 
na kształt serduszka ołowianego żołnierzyka 

z Andersena baśni. 

Ona Ci lód rozmrozi 
pod stopą w stronę DZIECKA 
i mrok nad JEGO głową rozjaśni. 
Gołąbek pokoju 

Gołąbek pokoju – 
rysunek PICASSA. 

W bieli papieru, 
w konturze ołówka, 
kształt jego się zamknął i krasa. 

A choć nie ma on skrzydeł 
rozpiętych do lotu, 
by mógł wzbić się w przestrzenie bez granic, 

cały glob Ziemi i niebo obleciał, 
niosąc w dziobku... 
                        artysty PRZESŁANIE.
  
Żelazny ptak

Na moich oczach go zestrzelono. 
Spalił się we własnych płomieniach. 
Widziałam jego koniec. 

Lecz wnet się odrodził. 
Zatoczył koło nad światem. 
Skrzydłem słońce przysłonił. 

A te, w szponach jego białe pióra ptasie, 
krew na dziobie – 

to z twojego gołąbka… Piccasie. 
Pochylam pióro...

Pochylam pióro – 
czoło poetów, 
przed DZIEĆMI 
z tych nieludzkich czasów, 
których krok dobiegł kresu 
poprzez śniegi i gąszcze 
syberyjskich lasów, 

Pochylam pióro – 
czoło poetów, 
przed DZIEĆMI, 
których duch orlęciem uleciał 
w niebo bez granic 
co w hełmach przestrzelonych 
padły jak te kamienie rzucone 
"kamienie na szaniec". 

Pochylam pióro – 
czoło poetów, 
przed DZIEĆMI, 
z czarną w źrenicach rozpaczą, 
których czas ogrodził drutem 
między ścianami: 
śmierci i płaczu. 

Pochylam pióro – 
czoło poetów, 
przed DZIEĆMI co biegły przez pola minowe, 
ubrane w wisiorki z granatów 
i trotylem wypchany plecaczek... 

Przed DZIEĆMI, które dotąd świat opłakuje. 
Przed DZIEĆMI, po których nikt, 
prócz MATEK, nie płacze.  
Jutro będzie piękny dzień

Jutro będzie piękny dzień. 
 Zachód słońca był czerwony. 
Niebo znów się rozbłękici 
I rozśpiewa się skowronek. 

Jutro będzie piękny dzień… 

A wczorajsze te obrazki 
wybarwione naszym losem, 
niczym senne malowidła 
blaskiem oka świt rozproszy. 

W płótnie pozostanie tylko, 
tak jak CHUŚCIE WERONIKI
to odbicie TWARZY DZIECKA,
ze stłumionym w ustach krzykiem.

Jutro będzie piękny dzień. 

Zza drzew wyjdzie, 
                           tylko cień.  

(c)2021, Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Na stronie wykorzystano ilustracje Joanny Hrk z tomów wierszy 
Karoliny Kusek pt.: "Objęłam spojrzeniem świat dziecka" i "Dzieci Marsa"