Pomiędzy świtem a zmierzchem  

Zbiór wierszy żałobnych po katastrofie lotniczej
pod Smoleńskiem
Wydawnictwo Biblioteka Tematu,
Redaktor Dariusz Tomasz Lebioda,
Bydgoszcz 2011

Wybrane wiersze

(Do Muzy…)                                                                                                                
Wierszy nie pisze umysł poety, 
ni pełna zmysłów głowa. 
To serce, w natchnieniu, 

dyktuje poecie słowa. 

Spraw, Muzo więc, 
by słowom moim, 
nie brakło głębi, ni powagi, 
gdy skrzydła pegaza, 
kirem przecięte, 
powieją w nich jak flagi. 
(Po nocy…)

Po nocy – 
poranek z mleczną twarzą… 

W którą stronę mam iść? 
Nie widzę we mgle…. 
drogowskazu. 

 Odwagi! 
Mgła zaraz sperli się w rosę. 
Lecz i we mgle tej nie zbłądzisz, 

gdy pójdziesz za serca głosem. 
(Gdy oto nagle…)

Gdy oto… nagle… 

zakrzywiło się nieba pół-koło…

++++++++++++++++++++++++++++++++ ++++++++++++++++++++++++++++++++ ++++++++++++++++++++++++++++++++ 

Świat oddech wstrzymał. 

Przyśpieszyło serce. 

Zamilkło słowo… 
(Z kłębów mgławicy…)

Z kłębów mgławicy, 
wynurzyło się DRZEWO BRZOZY, 
skrzydłem ptaka ścięte… 

WIDMO, 
z opowieści gminnych, 
w białe prześcieradło owinięte, 
Z kosą na ramieniu. 
A za nim znieruchomiał cień. 

Nieodgadnione są wyroków losu tajemnice… 
(Gdy czas…)

Gdy czas przeciął kirem 
flagę biało-czerwoną - 

serce Zygmuntowego dzwonu 
uderzyło z taką siłą, 
aż Ziemia zadrżała 
i Słońce przyćmiło… 

Morze łez… z brzegów wylało. 
(Dziewięćdziesiąt sześć róż…)   

Dziewięćdziesiąt sześć 
biało-czerwonych róż - 
z nadwiślańskiego pejzażu. 
 
Dziewięćdziesiąt sześć 
biało-czerwonych róż-
czas w bukiet kirem powiązał 
i złożył w ofierze  
                           na Ojczyzny ołtarzu. 
(Życie…)

Życie - sekunda w zegarze WIECZNOŚCI. 
Czas nam darowany. 
Chwila pomiędzy świtem a zmierzchem, 
co w noc gwiazdą spada. 

Życie - tabula rasa, 
zapełniana dni treścią. 
Otwarta księga czasu, 
z odciskiem naszego palca. 
Pamiętnik, z szarotką 
w drewnianych okładkach, 
który czas nam nagle 
spod poduszki wykrada. 
(Runęły ramiona…)

Runęły ramiona ATLANTÓW 
i stroponośnych KARIATYD. 

A to nie tylko rozchwiana konstrukcja DOMU, 
spoiwa GMACHU popękane. 

To także świadomość przeogromnej, 
nie do oszacowania straty. 

JEDYNI i NIEPOWTARZALNI 
w wymiarach ideału swego. 

Stąd, i … 
NIE DO ZASTĄPIENIA. 

Można zapełnić tę wyrwę po nich 
li tylko, 
tak jak po każdym 
co już nie powrócił do szeregu. 

Ich odrealnione odbicie – 
smugą cienia. 
(Zamykam oczy…)  

Zamykam oczy wyobraźni, 
by nie zobaczyć Ich spojrzenia. 

Zatykam uszy, 
by nie usłyszeć 
słów tych ostatnich… 

Widzę tylko bezkresne półkole nieba 
nad Ich głowami, 
co było Im czaszą spadochronu… 
                                                bez linek. 

Słyszę tylko…. krzyk ciszy. 
(Gdzie byłeś Aniele…)

Gdzie byłeś w czas ten, Aniele Stróżu: 
zdrzemnąłeś się, 
modliłeś, 
czy zachwycałeś 
słońca czerwona różą, 
w mgłę owinięty?... 

Odpowiedz, proszę. 

Miałeś wszak chronić 
 DZIECI ZIEMI - MATKI.
Otulać skrzydłami na drogach życia 
pełnych wrogich zakrętów. 
Osłaniać niebios bławatkiem… 
 
Nie spuszczać Ich z oczu 
odd świtu do zmierzchu- 
i nocą. 

Takie było Twoje zadanie. 

A Tyś…. Tyś…. czujność całkiem stracił 
w poranek ten wiatronogi. 
I z tej przyczyny 
los tak pokrzyżował tę ich drogę… 
(Płacz…)

Płacz… płacz… płacz… 
Wszak płacz jest Twoją rozpaczą. 
Łzy, łzy, łzy….. to rzecz ludzka. 

Głazy tylko nie płaczą. 

Płacz… płacz… płacz…. 
Łzy muszą ujście znaleźć 
gdy serce napełni się bólem 
                   i przepełni żalem… 

Płacz… płacz… płacz… 
Łza smutek Twój ukolebi. 
Łzą rzewną opłaczesz NAJBLIŻSZYCH, 

Lecz nie wypłaczesz Ich z siebie… 
(Twoja łza…)

Twoja łza – kropla w morzu łez… 
Bez nazwiska Twego 
Bez Twego imienia. 

Ognia nią nie ugasisz. 
Nie ogrzejesz lodu. 

Umarłego nie wskrzesisz. 
Nie wzruszysz kamienia. 

Twoja łza – czarna perła w morzu łez… 
(Sercem byłam z Wami…)

Sercem byłam z Wami, 
z każdym Dzieckiem z osobna. 
W czas ten gdy fiołki smutku 
wykwitły Wam w oczach 
i rękaw przecięła opaska żałobna… 

Myślą otwierałam słów ciepłych podwoje 
złotolite pola i kwitnące łąki - 
szeroko i szczerze… 
 
Byście mogli w nie sfrunąć 
niczym porażone błyskiem 
spadającej gwiazdy 
ogłuszone gromem 
skowronki, 
by stały się one WAM gniazdem. 

Lecz czy ból można współczuciem uśmierzyć? 
(Tęsknota…) 

Tęsknota – biała róża… 

Lecz biel ta nie rozszczepia się w tęczę. 
Pszczoła nad nią nie brzęczy… 

-Włóż do flakonu różę czerwoną. 

- Czy oba te kwiaty nastrój mi zmienią? - 

Kwiaty ścięte 
co w czas ten żyją w wodzie 
zachowują pamięć o swoim korzeniu 
i tym niegdysiejszym ogrodzie. 
(Czy nie za ciasno Ci Panie…)

- Czy nie za ciasno Ci, Panie, 
w Kościele Świętej Anny? 

Twoje miejsce pod nieba obliczem 
Tam, gdzie łzy rozpaczy 
spływały ze zniczy… 

- Jestem zawsze i wszędzie 
z tymi co odeszli. 
Ze wszystkimi razem 
i z osobna z każdym. 
W czas, gdy słonko świeci 
i błyskają gwiazdy. 

W ziemi tej z wierzbą płaczącą. 
I w tamtej…. z brzozą i stokrotką. 

Ramiona mego krzyża 
są w cztery strony świata. 
A serce moje… pośrodku.               
(Pamięć…)

Pamięć - skałą i motylem. 

Przy bliskich trwa wieki. 
Przy dalekich - chwilę. 

Pamięć… 

Jedna jak włos babiego lata się rozwieje. 
Druga - wraz z nami osiwieje. 

Pamięć…  
(Gdy kulę Ziemi…)

Gdy kulę Ziemi miałeś 
w zasięgu wzroku - 
Była Ci ona…. 
niebieską gałką w oku. 

W myślach – 
mózgu półkolami dwiema. 

A gdy w ramiona ją brałeś 
i gładziłeś jej pszeniczne warkocze, 
w białych rumiankach 
i czerwonych makach - 

Czułeś się obywatelem świata… 
                              z sercem Polaka.  
(Niczego nie mogę Ci już ofiarować…)

Niczego nie mogę Ci już ofiarować, 
prócz atramentowej łezki. 
Bo w niej i ta łza moja ludzka. 
Podobna do kropli rosy, 
rozedrganej na rzęsach 
                        niezabudki niebieskiej. 

Niczego nie mogę już dla Ciebie zrobić, 
co najwyżej pamięć o Tobie, 
co zniczem płonie, 
papierową ręką 
przed podmuchem czasu osłonić.             
(Tak cicho…)

Tak cicho, 
że słyszę nieraz, jak STRAŻNIK ŻYCIA, 
kłóci się z KLUCZNIKEM, 
który Ci zamknął drzwi, 
te na ziemi, 
a te do nieba otworzył. 

A w słowach on… nie przebiera. 

Tak cicho, 
że przez drzwi dźwiękochłonne 
słyszę nieraz Twój oddech zmęczony, 
co jak wiatr szeleści 
w pozostawionych na stole papierach. 

Tak, cicho, 
że słyszę, jak głos Twój przez mgłę się przedziera 
niczym dźwięk struny skrzypcowej 
przez zamknięty futerał.  
(Nie zbuduję Ci ze słów pomnika…)

Nie zbuduję Ci ze słów pomnika… 
Nie dlatego, 
że lękam się, iż te cegiełki kruche 
czas w gruz rozsypie 
oddechu podmuchem. 

Dlatego, 
że Twoja wielkość CZŁOWIECZA, 
nie pomieści się 
w słowach mego gabarycie. 

Stąd, słowo to 
jak dłoń przyjaciela, 
kładę w milczeniu … 
                 na serca Twego płycie.  
(Kaczeńce…)

Kaczeńce… łąkowe kaczeńce…. 
W płatkach ich słońce i rosa. 
Wczoraj jeszcze w niebo patrzyły. 

A dziś schną już w pokosach. 

Lecz nie myśl, 
że dzień ich przeminął, 
że to była ostatnia ich wiosna. 

Bo nim się Ziemia wokół Słońca okręci, 
nim dni policzysz w przelocie, 
liść ich się znów wyzieleni 
i czas im płatki wyzłoci… 

Wszak korzeń ich w ziemi pozostał.            
(Kwiaciarnia…)

Kwiaciarnia tonie w kwiatach… 
Wybieram… niezapominajek bukiecik. 

- Owinę to kruche kwiecie – mówi kwiaciarka, 
by wiatr z nich płatków nie zdmuchnął, 
gdy wyjdzie pani na ulicę. 

- Otulę je rąk dotykiem. 

I proszę tę kartę jeszcze z napisem: 
                       SNU SPOKOJNEGO WAM ŻYCZĘ… 
(Słowem… po słowie….)

Słowem…. po słowie…. doszłam do rogatek, 
za którymi zmierzch 
podlewa w grządkach czasu kwiaty. 

Myśl moja skłoniła się 
ku ORŁOM- RODAKOM 
których zawiodły skrzydła 
na tym nie zbadanym do końca 
mgielnym szlaku. 

A choć nie zdążyli ONI 
głów pochylić nisko 
nad URNĄ CZASZEK 
OJCÓW i BRACI naszych 

pozostali z nimi na zawsze 
w serdecznym uścisku… 
(Wyfrunął zmierzch…)

Wyfrunął zmierzch… 
Na skrzydłach fioletowych. 
W chwili, gdy dzień, 
odszedł już w czasu cień, 

gdy stoczyły się za horyzont słońca kołem. 

Po czym spod chmur, 
strzepywał z piór, 
ten chłodny i wilgotny fiolet; 
w stygnący żar, dnia tego barw… 

I w mgłę zagęszczał go nad polem.          
(Nie patrzcie w NOC…)

Nie patrzcie w NOC, 
źrenicą wypromienioną z gałki ZIEMI… 

Tam tylko kary koń 
z polarną gwiazdką na czole 
u dyszla karawany, 
co srebrną podkową iskrzy 
wśród krzemieni. 

W NOC, co się o brzasku kończy… 

Popatrzcie w SŁOŃCE, 
w żółty kwiat słonecznika 
z zielonym liściem ZIEMI…. 
Wszak WY łodygą z korzeniem, 
co kwiat ten z liściem łączy… 
(Uśmiechnij się….)

-Uśmiechnij się… przez łzy… 

Uśmiech uchyli w Tobie milczenia drzwi, 
smutkiem zamknięte na kłódkę. 
Radości życia wszak czas 
nie przekreśla w nas 
raz na zawsze czarnym atramentem. 

- Uśmiechnij się…. 

Łza, gdy nawet w sopel zakrzepnie na rzęsach, 
jest krucha. 
Uśmiech to promyk, 
co wymknął się spod deszczowej chmury. 
To zwiastun… pogody ducha. 

- Uśmiechnij się….. 

Po słotnych dniach znów zaświeci słonko. 
Gwiazda rozbłyska się w czerni nocy. 
Czas ręką serce wyciszy 
i chusteczkę z łez otrze Ci oczy. 

- Uśmiechnij się…. przez łzy….  

(c)2021, Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Na stronie wykorzystano ilustracje Joanny Hrk z tomów wierszy 
Karoliny Kusek pt.: "Objęłam spojrzeniem świat dziecka" i "Dzieci Marsa"