Ty jesteś moim słońcem  

Biblioteka Tematu, 
Redaktor: Dariusz Tomasz Lebioda,  
Ilustracje Joanna Hrk,
Wrocław 2015. 

Wybrane wiersze

Do Dziecka 

Ty jesteś moim SŁOŃCEM. 
Najjaśniejszą gwiazdą w kosmosie. 
Ja – planetą bez blasku, 
krążącą wokół swojej osi. 

Lecz gdy już wokół Ciebie 
wydepczę orbitę, 
rozbłyskam się SŁOWEM w ciemności. 

Światłem od Ciebie odbitym. 
Świt

Ciszej, niż powiew wiatru, 
Na ziemię zszedł z obłoków. 
Po szczytach gór. 
Po dachach miast… 

Z różowym blaskiem w oku. 

A na co spojrzał róż ten kładł, 
Pędzelkiem rzęs zrudziałych. 
W gałęzie drzew. 
W przydrożny kwiat. 

I rozpłakane rosą trawy. 
Droga

– W którą stronę krok mam postawić, 
gdy opadną mi z oczu mgielne zasłonki: 

ku tym wieżowcom z betonu, 
czy w stronę chat malowanych słonkiem? 

– Połóż rękę na sercu. 
Rozwibruj najczulszą w nim strunę. 
Tam, dokąd jej dźwięk się poniesie – 

tam i kroku twego kierunek. 
Wzdłuż drogi 

Maki… Maki… Maki… 
Pełno ich wzdłuż drogi. 
Zerwę je… Zerwę do wiersza… 
 
Rzucę się w ich ogień. 

– Sparzysz się! 
wyszeptał ten mak pierwszy z brzegu. 
Maki to wypalony temat. 
Nie rozpłomienisz ich na nowo w wierszach, 

gdy w sobie twórczej iskry nie masz.  
Rumianek

Patrzcie, 
jak beztrosko mruga w słońcu rumianek. 
Tu, na rowie, wśród pokrzyw, 

Kwiatka swego jest panem. 

Bo nikt, 
chyba tylko roje pszczół i motyli, 
nie odważy się nad nim w tym miejscu pochylić. 

Nawet na lekarstwo nikt go stąd nie uszczknie. 

Tu, w pokrzywach zakwitł. 
I w pokrzywach uschnie. 
Motyl 

Popatrz jak macha skrzydłami. 
Jak siłę równo odmierza. 
Jak coraz to wyższe i wyższe 

poprzeczki błękitu bierze. 

A każde machnięcie skrzydłem – 
pomniejsza go w oczach naszych. 
Kształt jego zaciera. 
Wydelikatnia krasę. 

Aż wreszcie dotknie chmury. 
Przyklei się do niej jak znaczek. 
Nie będzie już żadnym kształtem. 

Sam błękit tylko zobaczysz. 
Bławatek 

Wymalowało go słonko. 
Malarz kosmosu. 
Promieniami światła. 
Pędzlem ze złotych włosów. 

Jest to arcydzieło. 
Widać gołym okiem. 
Malarz kreską łodyżki, 

połączył w nim ziemię z obłokiem.  
Biedronka

Po łodyżce jaskra wspina się biedronka. Skrzydlata iskierka. 
Kruchy odprysk słonka. 
Już na listek weszła, 
wąziutki jak palec, 
wzięła oddech tutaj 
i ruszyła dalej. 
Coraz wyżej, 
wyżej, 
aż do kwiatu jaskra… 
Po czym skrzydła rozłożyła 
i… w oczach mi zgasła. 
Jeleń

Przeciął mi drogę jak płomień. 
Zalśnił skórą z atłasu. 
W koronie rogów wspaniałych… 

I zaszył się w gąszczu lasu. 

Zostały po nim te tylko 
drżące powietrza fale, 
w których tym żywym ogniem, 

kształt swego piękna wypalił.   
Kuropatwy

Mama kuropatwa z kuropaciąt stadkiem,
wciąż zmieniają adresy przed lisem. Ukradkiem. 

Bo gdzie się nie ukryją – w zbożu, czy w kępach trawy, 
lis wnet je tam wywącha… 
Pod korzeniem nawet. 

Bo teraz tam właśnie wytropił tych zbiegów. 
A że chce ich przechytrzyć – 
udaje ślepego.  
Matczyne ręce 

Matczyne ręce – kołyska 
na wyważonych biegunach. 

Na dziecięcym niebie paski tęczy. 

Matczyne ręce – słońce, 
którego promienie palców nie gasną, 
Gdy dzień się kończy. 
Dzieciństwo 

Otwarte – jak bajka z kolorowymi obrazkami. 
Którą w dłoni trzymasz. 

Czytelne – jak wielkie litery przed twoimi oczyma. 

Motyl chwili, co ledwie musnął skrzydłem 
rąbka poezji różanego płatka, 
nieświadomy tego, że życie to proza, 

w twardych, szarych okładkach. 
Ptaki na każdą pogodę

Pogoda w szarej jesionce 
zmieniła ziemię w gałkę błota. 
Chmurami przysłoniła słońce… 

A gdy, jak mówią prognozy, 
pogoda wnet włoży kożuch z barana – 
ziemia przeistoczy się w śnieżną kulę. Człowieka nie odróżnisz… 
                                 od bałwana. 

I kto o takiej pogodzie powie, że jest piękna? 
Kto się do takiej pogody przytuli? 
Kto? 

DZIECI! 

Bo im nie straszne te wiatry, słoty i mgły jesienne. 
Te śnieżyce, zamiecie, te zimowe chłody… 
Rozćwierkają się one w ten czas na podwórkach, 
jak wróble. 

Bo to ptaki na każdą pogodę. 
Zmierzch

Wyfrunął nie wiadomo skąd. 
Na skrzydłach fioletowych. 
W chwili gdy dzień, 
odszedł już w cień, 
gdy stoczył się za horyzont słońca kołem. 

Po czym spod chmur, 
strzepywał z piór 
ten chłodny i wilgotny fiolet. 
W gasnący żar 
jesiennych barw 

i w mgłę zagęszczał go nad polem. 
Jaki będzie jutra dzień

– Jaki będzie jutra dzień: 
czy mój cień wymiesza z blaskiem, 
czy pod nogi rzuci różę, 
czy mi w oczy sypnie piaskiem? 

– Co mu powiem na dobranoc: 
ćmą mi byłeś, czy motylem, 
łzą zakrzepłą na policzku, 
paskiem tęczy w życia chwili? 

– Jaki naniósłbyś obrazek, 
w dzień utkany z szarych nitek? 

– Dziecko ze słonecznikiem oczach. 
I gołębia pod błękitem.  

(c)2021, Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Na stronie wykorzystano ilustracje Joanny Hrk z tomów wierszy 
Karoliny Kusek pt.: "Objęłam spojrzeniem świat dziecka" i "Dzieci Marsa"