Za głosem serca  

Wydawnictwo Biblioteka Tematu, 
Autor rysunku na okładce: Wojciech Górka 
Redaktor: Dariusz Tomasz Lebioda 
Warszawa 2011 

Wybrane wiersze

Przesłanie

Jeśli zaprzepaścimy 
DUCHA DZIECIŃSTWA w sobie, 
co ubogaca nas i zdobi, 
nadejdzie czas, 
gdy mechaniką ciała upodobnimy się 
do bezdusznych robotów. 

Do istot z człekokształtną, 
bo już nie z ludzką twarzą. 
Z sercem bez czucia. 
Z mózgiem bez polotu... 

Zapamiętaj, proszę, te słowa. 
One więcej niż cała ta książka, ważą. 
Droga

- W którą stronę krok mam postawić, 
gdy opadną mi z oczu mgielne zasłonki: 

ku tym wieżowcom z betonu, 
czy w stronę chat malowanych słonkiem? 
 – Połóż rękę na sercu. 
Rozwibruj najczulszą w nim strunę. 
Tam, dokąd jej dźwięk się poniesie – 

 tam i kroku twego kierunek. 
Dzieciństwo

Otwarte – jak bajka 
z kolorowymi obrazkami,                                       
którą w rękach trzymasz. 

Czytelne – jak wielkie litery 
przed twoimi oczyma. 

Motyl chwili, 
co ledwie musnął skrzydłem 
rąbka poezji różanego płatka, 
nieświadomy tego, 
że życie to proza, 
w twardych, szarych okładkach. 
Przyjaciele z ogrodu 

W trójkę wyrastaliśmy 
w ogrodzie dziadków: 
Azorek z lat szczenięcych, 
ja z dziecięcych, 
a świerczek z drzewięcych wiosen. 

Azorek, poszczekując, 
gonił mnie wokół świerczka, 
świerczek szumiał radośnie 
i z gałązek strząsał nam 
na głowy krople rosy. 

A wkrótce po tym, 
jak już ogrodziliśmy drzewko 
swoimi śladami, 
Azorek – po wypadku – 
pozostał już na zawsze 
w tym ogrodowym kole. 
W środku tego koła 
położyłam kamień.

Pamiętam dobrze tę chwilę. 
Gdy z oczu wylała mi się łez rzeka, 
gdy gałązki nad nim 
pochylił świerczek, 
Azorek, u korzenia jego... 
                        zaszczekał. 

Ożyło jego serce. 
Monolog sąsiadowego psa

Hau-hau-hau... pies zaszczekał. 

Niczego od ciebie nie chcę, mój panie, 
prócz dachu nad głową, miski strawy 
i... abyś mnie po ludzku traktował, 

jak przystało na człowieka. 

Bo ja nie jestem tylko stróżem twego domu, 
lecz i przyjacielem twoim, twoim druhem. Przywiązałem się sercem do ciebie, 
a ty – 

przywiązałeś mnie do budy łańcuchem.  
Pszczeli dramat

– Sama napełnię beczkę miodem, 
zabrzęczała pszczoła. 
A człowiek, co się na miód pokusi, 
za karę umrzeć musi. 

 – Cały rój tę beczkę napełniać będzie, powiedział pszczelarz do robotnicy. 

A gdy użądlisz człowieka, 
sama zapalisz sobie z wosku 
                                                 zniczyk. 
Koniec świata? 

– Człowiek, 
o czym wiedzą wszyscy, 
nie zawsze modeluje twarz Ziemi 
zgodnie z rozumem mędrca 
i okiem artysty – 

mówi dziadek. 
I podaje tego przykłady. 

A z tych przykładów wynika, 
że czekać tylko, 
jak spod wyłysiałych włosów Ziemi, 
wynurzy się skamieniała jej czaszka, 
z wyschniętymi oczodołami rzek, 
bez głosu ptaszka... 

A człowiek... 

 – Dziadku – co ty wygadujesz? – 
krzyknęłam. 
Wyrzuć ten koszmar spod powiek. 
Pomaluj Ziemię barwami kwiatów. 
Skowronkiem rozśpiewaj... 

Na Ziemi zawsze będzie lato. 

– Ale u mnie już jesień – 
odpowiedział dziadek. 
Stąd i tych czarnych myśli ulewa. 
Siłacze 

Sąsiedzi 
nie nazywają babci – kariatydą, 
ani dziadka – atlantem, 

lecz podporą sąsiedzką. 

Ja tylko tak... po grecku ich nazywam. 

Bo oni na swoich barkach, 
niebo podtrzymują mi nad głową. 
A gdy się załamuję, bo mam konstrukcję 
kruchą, 

podtrzymują mnie na duchu. 
Wakacyjny kolega 

– Nikt nie przegada go z domowników – 
tak o nim mówi jego tata. 
Językiem swoim skroi sobie 
na pewno 
togę adwokata. 

– A mama żartuje, że gdy syn zacznie 
sądowe mury słowem kruszyć, 
Temida na pewno przesunie sobie 
opaskę z oczu... 
                            na uszy.  
Portret dziewczynki 

– Cud natury! – 
westchnął sędziwy malarz, 
na widok roześmianej dziewczynki 
z bławatkiem w dłoni. 

Po czym chwycił pędzel, 
w farbie go zamoczył 
i... 
niebieską łzę zachwytu 
w szare płótno uronił.  
Rurki

Brat mój uparł się na te spodnie... 

A gdy już wypalił z tej dwururki w stronę kolegów, aby się pochwalić jak ta jego gadka-armatka zrujnowała babci portfelik, 

nagle zobaczył dziadka. 

Stał przed skupem opakowań szklanych, 
z wypchanym plastykowym workiem, 
z którego przebijały się szyjki butelek. 

Obrazek ten go zaskoczył. 

Ominął go szerokim kołem, 
aby nie popatrzeć dziadkowi w oczy. 
Siwek 

Siwek nigdy nie przydeptał biedronki. 
Nie kopnął krowy 
gdy ubodła go rogiem. 
Nie wypłoszył rżeniem 
jaskółki z jajeczek. 
Taki był, że i mrówce 
zszedłby nawet z drogi. 

Ostrożnie stawiał 
białe laski nóg przed siebie, 
gdy oczy mu gasły jak ogarek. 
Kopytkami wyczuwał 
najdrobniejszy piasek. 

A nas tak rozpoznawał, 
jakby miał okulary. 

Uwielbialiśmy jeździć stępem 
na tej dziadkowej chabecie, 
co to nie do pługa była 
już ni do karety... 
Bo wciąż miała serce dla dzieci. 
Dwie matki 

Kwoka wysiaduje kurczęta. 
Krzak ziemniaka – bulbięta. 
A u tej rośliny 
i u tego ptaka, 
radość w czas macierzyństwa jednaka. 

Kwoka przeczesuje piórka grzebieniem 
i czule szczebioce. 
Krzak ziemniaka 
– upina fioletowy kwiatek do warkoczy. 

Lecz niejednakową siłę przetrwania 
mają obie te matki. 

Kwoka – po narodzinach dzieci 
pełną piersią oddycha. 

Krzak ziemniaka z wycieńczenia – usycha. 
Biedronka

– Jeśli przez nieuwagę rozdepczesz biedronkę – mówi babcia do mnie, 
nie mów, że to takie NIC, 

co to w źrenicy łez nie miało, 
ni w żyłach krwi; 

że życie ledwie co tliło się w tej iskierce. 

Pochyl się nad nią i zapłacz, 
by w kamień nie stwardniało ci serce. 
Deszczowe chmury 

Deszczowe chmury – bezdomne włóczęgi. Skłócone z sinooką pogodą. 
Całe niebo do nich należy. 

Wszystkie drogi donikąd je wiodą. 

Przeganiane wiatrem z miejsca na miejsce, 
oczu w śnie nigdy nie mrużą. 
A gdy im się już uprzykrzy włóczęga – 
staczają się kroplami deszczu w kałuże.
Tęcza 

Wpatruję się w tęczę. 
Niby nic... albo tak niewiele, tak na oko. 
Siedem kolorowych pasków. 
Siedem wodnych pasteli 
i nic więcej. 
A jednak... 

Jest to jeden z najpiękniejszych obrazów
wymalowanych pędzlem słonecznego światła 

w obłoku. 
Bociany

Spoglądam w sine niebo. 
A na nim bociany. 
Takie trafne w rysunku, 
akuratne w malunku, 
jak te w obrazie... CHEŁMOŃSKIEGO.

Każdy tak powie, kto je zobaczy. 
Bo wzrok nasz skojarzył 
ptaki te, tylko z tym malarzem. 

Nie z żadnym innym. I więcej z nikim. 
Tak jak z malarzem VAN GOGHIEM – 
skojarzył słoneczniki. 
Zając szarak 

Zając pałaszuje kapustę, 
a chart udaje ślepego. 

 – Kto tu kogo nie widzi... do czarta! – 
warknął myśliwy na charta. 
Skąd pobłażliwość psia taka, 
          dla zająca-szaraka? 

 Na co pies odszczekał: 

– Czyżbyś nie zmiarkował, 
że zając ten to jedyna szara komórka, 
w tych kapuścianych głowach? 

Ptak 

Nie orze, 
nie sieje... 

Lecz darmozjadem ptak nie jest. 

To artysta-śpiewak. 
Pieśń naszych pól 
i ozdoba. 

On złote nuty z fletni dzioba wysiewa. 
W melodię układa dźwięki z ptasiej gamy...

Bez względu na to, 
czy w dłoni ziarno trzymasz, 
czy... wycelowany w niego kamyk. 
Żniwne pola 

Pola... żniwne pola... 
Okiem nie ogarniam ich do końca... 
Gdy Zefir rozfalował zboża, 
ubarwione chabrów błękitem – 
poczułam powiew morza. 

Zobaczyłam Neptuna, 
jak wbijał trójząb-wideł w bursztynowe snopy, 
po czym zamaszystym ruchem 
wrzucał je w płomienie... 

zachodzącego słońca. 
Kończą się wakacje 

Kończą się wakacje. 
Czas ci w dorosłe życie wracać, 
mały poeto. 
W świat, 
co nad głową ma obłok i u stóp – beton. 

Czas powiedzieć dziadkom: – Żegnajcie! 
Pomachać im skrzydłem motylim nad łąką. 
A gdy wiatr ci zagwiżdże w drogę, 
kruchość ich okryj 
ciała swego jesionką. 

Prozę życia można poezją ubarwić. 
Pogodzić w sobie te światy. 
Gdy jesienna chmura obłok przysłoni – 
pomiędzy kostkami bruku wykwitają 
dzieciństwa kwiaty. 

Pożegnanie z dziadkami 

Z dziadkami już się pożegnałam… 
Bo na tę chwilę znów wzeszli mi w oku. 
Choć nie wiem, 
czy wyszli spod ziemi, 
czy sfrunęli z obłoków 
niebieskich jak len? 

Dziadek był taki jak wiatrak wysoki, 
z wąsów pszenicznych motkiem. 
Babcia przy nim taka malutka 
i krucha była 
jak kwiatek stokrotki. 

A za nimi wlókł się czasu ich tren. 
Powiedziałam im: 
- Śpijcie spokojnie, 
pod tą z gwiazd aureolą. 
W przyszłe wakacje 
znów się spotkamy. 
W tym samym miejscu. 
W tym samym polu. 

A oni uśmiechnęli się do mnie... 
                                    przez sen. 




(c)2021, Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Na stronie wykorzystano ilustracje Joanny Hrk z tomów wierszy 
Karoliny Kusek pt.: "Objęłam spojrzeniem świat dziecka" i "Dzieci Marsa"