Karolina Kusek
Strona Tytułowa
O autorce
Wydane książki
Wiersze wybrane
Utwory muzyczne
Twórczość w publikacjach
Wykaz prac badaczy literatury…
Wybrane prace badaczy... (do pobrania)
Nagrody i wyróżnienia
Wystawy
Wykazy bibliograficzne
Kilka zdjęć z albumu
Kontakt
Moje krajobrazy
Wydawnictwo Siedmioróg,
Przekład na j. niemiecki Wolfgang Jöhling.
Ilustracje Katarzyna Kołodziej
Posłowie Grzegorz Leszczyński,
Uniwersytet Warszawski,
Wrocław 2005
Posłowie
Recenzja
Wybrane wiersze
Do wnuków
Podajcie mi dłonie-
listki jabłoni
i wyjdźmy z blokowisk-
pod chmury.
Drogą wzdłuż topól.
W czas z bosą stopą…
W ten mój świat podparty gęsim piórem.
A tam Wam przekażę
cudne krajobrazy.
W tych od wiosny do zimy kolorach:
Las, pole i łąkę
z księżycem i słonkiem…
Z tym odbiciem moim w lustrze jeziora.
Odnajdźcie korzenie
w tym świecie, w tej ziemi
ogrodzonej siateczką pajęczyn…
Bo jak żyć Wam bez słonka?
Bez śpiewu skowronka?
Jak Wam żyć w tych betonach bez tęczy?
Wiersz-okręcik
Wystrugałam go z gałązki lipowej
scyzorykiem języka.
Wnuczętom moim do zabawy. Niechaj się nim nacieszą,
rejsy odbywają śmiałe
na podwórkowej kałuży...
No bo i gdzież mu tam w dalekie podróże,
przez morza szerokie i słone...
Wszak nie złote myśli są w skrzynkach na jego pokładzie, lecz słów groszek
w strączkach zielonych.
Hulanka
Hula wiatr z topolą
na ludową nutkę.
W lewo, w prawo ją okręca
jakby jaką młódkę.
Tak przypadła mu do serca widać tancereczka,
że z nóg meszty mu spadają,
jej podfruwa kiecka.
Aż niej próchno już się sypie -
popatrzcie no, wnuki.
Rude listki lecą z głowy
jak włosy z peruki.
A jak ten hulaka dobrze
zakręci jej w głowie,
to oboje zaraz będą
leżeli tu w rowie.
Wnuczko, wiosenko moja...
Wnuczko, wiosenko moja,
a jaka to pora roku nastanie
po mojej zimie?
Czy będzie miała zieloną suknię i długi warkocz z wierzbiny?
Bo nie dowidzam jej w kalendarzu.
Oczy mi zaszły mgiełką.
Wnuku, poranku ty, mój,
a jaka to pora doby nastanie
po mojej nocy?
Czy będzie miała skowroni głosik
i bławatkowe oczy?
Bo nie dowidzam jej na zegarze.
W binoklach pękło mi szkiełko.
I czy te obie pory mieć będą
dziecięcy uśmiech w twarzach?
I czy w nich będą kwitnące łąki
dla szczerbatego Pegaza?
Wrony
To nie są strzępy czarnej chmury
porozwieszane na topolach
w czas wichury.
Ani z czarnych nitek koronki.
I nie są to czarne łatki
na sukience pola
w kolorowe kwiatki
przepalonej słońcem.
To WRONY!
Ptaki Ziemi-matki.
Grudki jej ciała
uskrzydlone.
Azorek
- Gdzie się podział Azorek?
Od rana nie ma go w domu.
Nie wtulił się do budy
wyścielonej słomą.
- Na pewno za zającem
ugania się niesforne psisko,
choć pora już najwyższa
pochylić się nad miską.
Na szczęście znam zwyczaje
tego uchokłapa:
ucieknie, przybiegnie…
Przeprosi na dwóch łapach.
Polne maki
Maki… Maki…. Maki….
Pełno ich dookoła
i wzdłuż mojej drogi…
Zerwę je zerwę do wiersza.
Rzucę się w ich ogień.
-Sparzysz się!-
krzyknął ten mak pierwszy z brzegu.
Maki to wypalony temat.
Nie rozpłomienisz ich w wierszu na nowo,
gdy w sobie twórczej iskry nie masz.
Łaciata
Kolorowo tutaj jak w bajce.
Łąka cała w kwiatach.
Szkoda,
że już jej nie zobaczy nasza krowa
- łaciata.
A jeszcze zeszłego lata
przecinała tę łąkę noga za nogą.
Z czterema butelkami mleka w wymionach.
Z kwiatkiem mlecza na rogu.
A jeszcze zeszłego lata
żłopała wodę z przyłąkowego rowu…
A tak do twarzy było łące
z tą łaciatą krową.
Łąka cała w kwiatach
Lecz nim się wypiętrzą tutaj sienne stogi,
jeszcze Wam pokażę ślady racic w kształcie serduszka,
nanizanie na nitkę topolowej drogi.
Moje granie
W chórze skrzydlaków,
w świerszczów kapeli
gram na skrzypeczkach języka.
Nutę za nutą z duszy wybieram
z pełnym rozmachem smyka.
A słuchaczy mam jak okiem sięgnąć….
Lecz ten i ów widzę jak ziewa.
Bo tacy senni są oni dziś wszyscy.
A ja swą grą ich serc nie rozgrzewam.
Dodaję więc żartu melodii.
Roziskrzam struny ze stali…
A gdy w płomieniach stanęły skrzypeczki
– wszyscy już spali.
Słuchali mnie tylko ci z rzędów ostatnich
zauroczeni melodią pola:
wiatrak bez skrzydeł,
strach na wpół głuchy
i z zębem spróchniałym topola.
Niezapominajka
(pamięci poetki Marianny Bocian)
Wpisz mi się kwiatku do tego wiersza. Wpisz atramentem niebieskim.
A w miejscu kropki strząśnij mi z listka deszczową łezkę.
I wmaluj jeszcze pędzlem łodyżki
płatki z lśniącego atłasu…
W pamięci wiersza wszak nie przekwitniesz
tak jak w tych łąkach czasu.
Polny dzwonek
To już ostatni dzwonek lata.
Poznaję go po smutnym,
fioletowym tonie.
A choć z łodyżki
wiatr wnet go zdmuchnie -
na trwogę nie dzwoni.
Bo aby ktoś jego dźwięk usłyszał,
serce musiałby
mieć ze stali.
A w tej dzwonkowej
piersi podzwania
tylko rosy koralik.
Zmierzch
Wyfrunął nie wiadomo skąd.
Na skrzydłach fioletowych.
W chwili, gdy dzień
odszedł już w cień…
Gdy w dół się stoczył słońca kołem.
Po czym spod chmur
strzepywał z piór
ten chłodny i wilgotny fiolet:
w stygnący żar
jesiennych barw…
I w mgłę zagęszczał go nad polem.
Żniwa
Rozpoczęły się żniwa.
Zboże pada pokosem.
Wokół warczą żniwiarki.
Pobrzękują kosy.
A nad pokosami
w sierp zgięci żniwiarze.
Z bławatkami w oczach.
I makami w twarzach.
Spod ich rąk wyfruwają
przepiórki i snopy.
Ściernisko przebija im
podeszwy do stopy.
Ani chwili nie spoczną.
Choć gorąco jak w piecu
i zmęczenie biega
po pagórkach
ich pleców.
Jezioro
Zobacz,
jak pogodnie,
jak gładko się ścieli,
niebieska plama wody
chlapnięta w świeżą zieleń.
A na tej plamie
-zobacz,
jak malowane kaczki
odbijają się od brzegu
ruchliwym zygzaczkiem.
Spod ich brzuszków drżące
spływają wianki,
ozdobione drobnymi
wianuszkami z pianki.
Zniedźwiedziała jesień
Jesień już całkiem zniedźwiedziała,
odkąd włożyła rude futro.
Coraz leniwiej teraz człapie.
I szybciej dyszy,
mocniej sapie…
A już za chwilę w mateczniku
wymości sobie legowisko.
I mocno zaśnie
w puchu zimy…
Z miodowym plastrem słońca w pysku.
Mróz
Lata ma już,
a powagi ani za dwa grosze.
Ciągle kogoś podszczypuje
za palec, za nosek…
Przy tej pannie w szpilkach
tak się rozochocił,
że wnet nogi miała
czerwone jak bociek.
A gdy chłopiec bez beretu
na sanki wyruszył,
to mróz dla nauczki
odmroził mu uszy…
I tak będzie dokazywał
jutro i pojutrze,
aż mu wreszcie odwilż,
sopel nosa utrze.
Atak wiosny
Gdy zapala się słonko,
gdy śnieg prószy z deszczem,
zima słabo się czuje.
Ma silne dreszcze.
Gdy zadraśnie ją krokus
szpicem parasolki,
zima skręca się z bólu.
-Oj, oj!- krzyczy.
-Kolki!
A gdy już dolecą,
świergoty radosne,
zima umiera-
na atak wiosny.