Obrazki z naszego dzieciństwa 

Wydawnictwo Biblioteka Tematu,
Autor rysunku na okładce Wojciech Górka,
Redaktor Dariusz Tomasz Lebioda,
Posłowie Danuta Mucha,
Bydgoszcz 2009  

Wybrane wiersze

Do Pegaza

Powróć, Pegazie, 
spod Słońca na Ziemię, 
bo w tej oddali - 
Ziemia to tylko kropla wody. 
Przesuwany na nitce orbity 
piasku koralik. 
A pomiędzy Słońcem i Ziemią, 
tylko ty i twój cień. 

Powróć, Pegazie, 
spod Słońca na Ziemię, 
bo w Słońca blasku – 
kropla Ziemi rozszczepia się w tęczę. 
W złoto się zmienia koralik piasku. 

A gdzie ten pomiędzy Słońcem i Ziemią 
szary cień? 
Ptaki na każdą pogodę

Pogoda w szarej jesionce- 
zmieniła ziemię w gałkę błota. 
Chmurami przysłoniła słońce… 

A gdy, jak mówią prognozy, 
pogoda wnet włoży kożuch z barana- 
ziemia przeistoczy się w śnieżną kulę. 
Człowieka nie odróżnisz… 
                                 od bałwana. 

I kto o takiej pogodzie powie, 
że jest piękna? 
Kto się do takiej pogody przytuli? 
Kto? 

Dzieci! 

Bo im nie straszne te wiatry, 
słoty i mgły jesienne. 
Te śnieżyce, zamiecie, te zimowe chłody… 
Rozćwierkają się one w ten czas 
na podwórkach, jak wróble. 

Bo to ptaki na każdą pogodę. 
Sen babci

- Do schronu, wnuczko! Nadlatują… 
 O, tam, tam, warczą w górze. 
 Nie mamy chwili do stracenia. 
 Tu nas zasypią gruzy. 

 - Obudź się, babciu, popatrz w okno. 
 Niebo jak len kwitnący. 
 A tam, tam, w górze, nie samolot. 
 Dziadek odkurzacz włączył. 
Skrzypce

Wiszą na ścianie stare skrzypce. 
Rezonansowe pudło na szyjce, 
bo struny zerwane. 

Lutnik nie zasygnował je nazwiskiem. 
A skrzypek nie zdjął ze ściany. 

Artysta nie zabiera z sobą instrumentu, 
ani go nie porzuca. 
On się z instrumentem rozstaje. 

Talent swój tylko 
zamyka w życia futerale 
i jak skrzydło u ramienia zawiesza… 

A dusza jego w skrzypcach pozostaje. 
Wirtuoz

Wirtuoz grał walca, 
z takim ogniem w skrzypiec głosie, 
że struny pękały mu pod palcami 
i ze smyczka sypało się włosie… 

A gdy już ta ostatnia struna pękła 
przy tym ognistym walcu, 
muzyk dokończył go patykiem smyczka 
na strunach swoich palców. 
Biały kaloszek

Stoję przed oknem sklepu z zabawkami 
i wzrokiem ruchliwym jak sikorka 
przeskakuję z drobiazgu na drobiazg, 
aby coś wybrać moim wnukom 
do Mikołajkowego worka. 

I oto, gdy nagle zawadzam okiem 
o różdżkę gałgankowego czarodzieja, 
wszystko znika. 
Topnieje w wyobraźni ognikach. 

W szarym tle okna pojawia się ON- 
                              BIAŁY KALOSZEK. 
Ten sam! Pamiętam! 
Wypatrzyłam go sobie w tym oknie, 
przy tym samym nawet 
środkowym jego słupie, 
gdy miałam siedem lat. 

A że nie był on bez pary, 
nie można go było kupić. 

Wejdę do sklepu, zapytam, 
może się już ten drugi odnalazł? 
Czekam na niego 
już kilkadziesiąt lat. 
Bo nijak mi bez tych kaloszków 
z dziecka wyrosnąć. 
Wkroczyć w dorosłych świat. 
Jaskółka

Gdy chłopiec piłką wyburzył jej gniazdo, 
myślałam, że wyrzeknie się już na zawsze 
tego miejsca, 
pod nieszczęśliwą gwiazdą. 

Bo wyburzony dom, to nie to samo, 
co rozbity wazon. 

A jednak powróciła, pod tę samą strzechę, 
pod niebo w niezapominajkach,
aby strzec ruin gniazda 
i tych skorupek po jajkach… 

Bo przywiązanie do miejsca - 
silniejsze od urazu. 
Pieska przyjaźń 

Gdy kaczor do miski psiej 
włożył dziób - 
pies potarmosił go za czub. 

A choć nie było tu psiej winy, 
pan w nerwach kijem 
zdzielił psinę. 

I to zabolało psa. 
W sercu zapiekła mu się łza. 
Nie mógł tego przeżyć, 
że pan przyjaciela swego uderzył. 

A pies za miskę tej strawy 
przez całą noc przy domu pana 
stróżował… 

A i w razie potrzeby, 
w wodę i w ogień 
by za panem wskoczył, 
aby go uratować.  
Melodia na psią nutę

W miejskim rynku tłum liczny, 
a grajek uliczny, 
na tej swojej harmonijce ustnej gra. 

A tak ona mu bliska, 
że do ust ją przyciska. 
I bez przerwy na tę samą nutę gra. 

Chociaż o nic nie prosi, 
ten i ów mu wrzuca grosik. 
A on w kółko na tę samą nutę gra. 

Tłum przemieszcza się jak ślepy, 
zapatrzony tylko w sklepy… 
A on dalej na tę samą nutę gra. 

Nagle dziecko, to pod bramą, zawołało: 
-Popatrz, mamo, 
przy tym grajku nie ma już starego psa. 

Grajek odjął od ust rękę. 
Nuta mu wypadła z brzękiem. 
I na bruku rozbryzgała się jak łza.   
Moje szczęście

Kolega mój ma komputer, 
komórkę i rower w niezłej cenie… 
A mnie na wędkę nie stać nawet, 
bo płótno mam w kieszeni. 

SZCZĘŚCIE W ZASIĘGU TWOJEJ RĘKI- 
wokół krzyczą reklamy. 
Ale w tych sklepach z moim szczęściem, 
wciąż za wysoko mi do klamek. 

Lecz szczęście to dojrzałem w oknie. 
Takie w sam raz na rzeczną rybę. 
gdy wyciągnąłem po nie rękę- 
ręka odbiła się od szyby.  
Kłótnia

Do oczu skaczą sobie nerwy. 
Języki chlaszczą się po twarzy. 
Jedna pięść drugiej wygraża pięści 
i krzyczy: - Ja ci pokażę! 

Aż wreszcie rozum się obudził, 
gdy złość go walnęła w głowę stłuczką. 
I tupnął nogą: - Dość tej kłótni! 

Porozmawiajmy z sobą po ludzku. 

Czy nie słyszycie, jak serce dziecka 
w piersiowej klatce, 
od ściany do ściany się odbija 
i trzęsie, jak groch w kołatce? 
Poetycka posucha

Patrzę w kartkę papieru- 
biała plama nie rozszczepiła się 
w wiersza tęczę. 

Tylko to przekreślone zdanie 
na niej. 
Porzucone słowa. 
Łza atramentowa w niespełnionych rymach… 

Chwil takich coraz więcej. 

I cóż, że pióro w dłoniach 
jeszcze trzymam, 
że dźwięk od ciszy odróżniam, 
że na kolor reaguje tęczówka? 

Pusty kałamarz we mnie. 
Na dnie osad tylko. 
I zatopiona w nim stalówka. 
Kuropatwy 

Mama kuropatwa 
z kuropaciąt stadkiem, 
wciąż zmieniają adresy 
przed lisem. 

Ukradkiem. 

Bo gdzie się nie ukryją: 
w zbożu, 
czy w kępach trawy, 
lis wnet je tam wywącha… 

Pod korzeniem nawet. 

Bo teraz tam właśnie 
wytropił tych zbiegów. 

A że chce ich przechytrzyć- 
udaje ślepego.  
Obraz z ziarnkiem żyta

Na stole ziarnko żyta. 
A pod nim napis: 
               DOSTATEK. 
To obraz gminnego malarza, 
który mógł wstrząsnąć światem. 

Ale nie wstrząsnął. 
Bo nie zakwalifikował się nawet 
na powiatową wystawę. 

 -To kpina! -powiedział krytyk. 
Wszak ziarenkiem żyta, 
żaden człowiek w świecie 
nie naje się do syta. 

I z tej to przyczyny, 
krytyk obraz odstawił. 
Choć, byłoby to jedyne ziarnko w tych plewach, 
na powiatowej wystawie. 
Ptasia Niobe

Sfrunął ptak z obłoków, 
z roztrzepotaną w dziobie muchą, 
w to miejsce, 
w którym przed chwilą 
lis pyszczkiem grzebał w puchu. 

Po czym stanął w bezruchu. 
Skamieniał nad tym pustym gniazdem. 
A ten ból, ta rozpacz, te łzy, co w nim wezbrały rzeką, 
w ciągu tych paru sekund - 
wysypały mu się spod powiek piaskiem. 
Sianokosy 

W czas sianokosów- 
łąka zmieniła się w pobojowisko. 

W pokosach traw leżały strzępy ptasich gniazd, skorupy jajek skowronka, 
fioletowe serce polnego dzwonka… 
Rosa wylewała się z potłuczonych kwietnych kieliszków. 

Uleciały wszystkie dźwięki ze skrzypeczki łąki. 
Ucichła łąkowa muzyka. 

 A w tych łąkowych obrazach, 
dojrzałam też polnego konika, 
                        tego łąkowego pegaza, 
który przeskakiwał w pokos z pokosa 
i szukał skrzydełka, co mu odcięła kosa. 
Jeleń

Przemknął mi przez oczy jak płomień. 
Zalśnił sierścią z atłasu. 
W koronie rogów wspaniałych… 

I zaszył się w gąszczu lasu. 

Zostały po nim te tylko 
drżące powietrza fale, 
w których, tym żywym ogniem, 
kształt swego piękna wypalił. 
Arka

Wysyłam te wiersze, jak arkę Noego, 
w życia wzburzone fale. 
A w arce tej – DZIECKO 
                        Z gołębiem i kwiatkiem… 

Wszak w niej chcę 
ŚWIAT DZIECKA ocalić. 

Bo w czas tej współczesnej 
nam apokalipsy, 
Gdy wszelkie żywioły szaleją, - 
WY DZIECI NASZE, 
WY DZIECI ŚWIATA- 
jesteście ludzkości NADZIEJĄ.  

Wysepką zieloną 
w tych falach wzburzonych. 
Kotwicą w biblijnej tej łodzi. 
Tą tęczą na niebie po wielkim potopie… 

BO Z WAS LEPSZY ŚWIAT SIĘ NARODZI. 

(c)2021, Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Na stronie wykorzystano ilustracje Joanny Hrk z tomów wierszy 
Karoliny Kusek pt.: "Objęłam spojrzeniem świat dziecka" i "Dzieci Marsa"