Biały kaloszek
Stoję przed oknem sklepu z zabawkami
i wzrokiem ruchliwym jak sikorka
przeskakuję z drobiazgu na drobiazg,
aby coś wybrać moim wnukom
do Mikołajkowego worka.
I oto, gdy nagle zawadzam okiem
o różdżkę gałgankowego czarodzieja,
wszystko znika.
Topnieje w wyobraźni ognikach.
W szarym tle okna pojawia się ON-
BIAŁY KALOSZEK.
Ten sam! Pamiętam!
Wypatrzyłam go sobie w tym oknie,
przy tym samym nawet
środkowym jego słupie,
gdy miałam siedem lat.
A że nie był on bez pary,
nie można go było kupić.
Wejdę do sklepu, zapytam,
może się już ten drugi odnalazł?
Czekam na niego
już kilkadziesiąt lat.
Bo nijak mi bez tych kaloszków
z dziecka wyrosnąć.
Wkroczyć w dorosłych świat.